Od zawsze miałam rośliny doniczkowe, kiedyś to chyba nawet były obowiązkowe w każdym domu :-) paprotki, fikusy, skrzydłokwiaty.
miałam nimi wypełniony pokój, były na zrobionych przez Tatę półkach od ziemi po sufit, na brzozowym pniaku uprawiałam epifity, a w akwarium kaktusy.
Właściwe nie wiem kiedy przestałam, co stało się z roślinami. Nie chcę wskazywać winnych :-), ale spory udział w ich unicestwieniu miały niewychodzące koty. Choć przeprowadzki też zrobiły swoje
Dziś spełniam moje roślinne marzenia.
Jednym z nich od jakiegoś czasu były oplątwy czyli tillandsie . Nie będę się rozwodzić na temat ich uprawy, gdyż wiedza jest dopiero kiełkująca ( i jeszcze nie wiadomo czy ziarenko upadło w miejscu gdzie akurat z niego coś wyrośnie) ale stałam się właścicielem kilku oplątw.
Stanęłam przed problemem godnego lokum dla ślicznot. Z początku miał to być kawałek kory, konar ale wpadłam na inny pomysł, który myślę że podkreśli ich niezwykły tryb życia i sposób odżywiania.
Ze skarbca wygrzebałam stare grabie i kawałek grubego sznura (pozostałość po łazienkowej lampie) padło na sznur. :-)
A teraz krótka historia obrazkowa
żeby móc nadawać mu dowolny kształt do wnętrza "wplotłam" dość gruby plastyczny drut
zainstalowanie drutu okazało się dziecinnie proste
i gotowe
linie nadałam kształt sprężynki
Kciuki również ode mnie! Przyznam Ci się szczerze, żew pierwszy raz widzę taką kompozycje :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie ona :)
Pozdrawiam
Asia
ja teraz się intensywnie zastanawiam nad wykorzystaniem takiego usztywnionego sznura...tylko szkoda,że dom nie w gumy i miejsce powoli się kończy :-)
Usuń