nie boje się nowych wyzwań mam, duszę majsterkowicza ale to co przeżyłam układając stary parkiet w II gatunku na pofalowanej wylewce (to uwidoczniło się w trakcie prac), zmieniło mnie na zawsze :-)
to doświadczenie w skali przyjemności porównać mogę jedynie do układania 20 cm wełny mineralnej na suficie :-) tego i tego nie chcę robić nigdy więcej...
pewnie za czas jakiś przyznam się do porażki i poproszę Pana z cykliniarką o pomoc w tej trudnej sytuacji ale to nie teraz, teraz mam zamiar cieszyć się moją nie doskonałą podłogą i pokojem roślinnym (ogrodem zimowym nazwać się tego nie da, bo jak na takowy ma zbyt małe okna, więc byłoby to nadużycie :-))
ku pamięci - łatwiej chyba parkietu nie pobrudzić klejem niż klej z desek zmyć...ja o tym nie wiedziałam
bejca i przecierki
lakierowanie lakierem matowym (niestety jak się okazało po otwarciu puszki miał odcień bursztynowy, więc ocieplił odcień podłogowej bieli)
i tu już gotowe ...przysłonięte od razu lampą :-)
koniec operacji podłoga - uffff...
A teraz pora na najlepsze..dekorowanie...w skarbcu już czekają wiadra, stara drabina i ława
nie mogę się doczekać
pozdrawiam Ania
Aniu, kawał dobrej roboty przez wielkie "R"
OdpowiedzUsuńNo i piękny efekt!
dziękuję za miłe słowa, ale nie zasługuję...teraz jedynym wyjściem są ładne dywaniki ukrywające "co-nieco" :-)
Usuń